Smaczna lektura

Z Moniką Milewską rozmawiają Joanna Szumańska i Karolina Rychter. Zdjęcia i filmy: Paweł Czarnecki.

Karolina Rychter: Chciałyśmy zacząć od pytania o Pani najnowszą książkę, Ślepą kuchnię. Skąd wziął się tytuł i o czym jest książka?

Monika Milewska: Ślepa kuchnia to oczywiście metafora, wychodząca od realnego zjawiska, czyli od ślepej kuchni, zwanej inaczej ciemną kuchnią, wynalazku epoki gomułkowskiej. Był on podyktowany obowiązującymi wówczas niezwykle oszczędnościowymi „normatywami” budowlanymi. Ślepa kuchnia to osobne pomieszczenie z drzwiami, nie aneks kuchenny, jak o tym dziś mamy tendencję myśleć. Było ono połączone z pokojem, bo trudno mówić o salonie w tamtej epoce, za pomocą fałszywego okna, podzielonego na mniejsze okienka, z których jedno często pełniło funkcję okienka podawczego.

K R.: Pamiętam, że przypominało to trochę taki barek do wydawania potraw.

M.M.: Tak, w mieszkaniu panowała dzięki temu atmosfera baru mlecznego, więc wszystko się doskonale ideologicznie komponowało. I ta ślepa kuchnia stała się dla mnie trampoliną do wyjścia gdzieś dalej, pokazania, jak bardzo zaślepiony ideologicznie był ten system i jak bardzo miotał się na oślep pomiędzy ideologią a realiami.

K.R.: Ale też można powiedzieć, że ta kuchnia czasów PRL-u była ślepa na smaki, na potrzeby ludzi…

M.M.: O tym nie pomyślałam, ale też można tak na to spojrzeć.

K.R.: Bo pani pisze też o tym, jak tamta kuchnia, narzucana odgórnie, poprzez ujednolicone receptury zwalczająca regionalność, ukształtowała smak kilku pokoleń Polaków. Ukształtowała czy stępiła?

M.M.: To jest właśnie pytanie.

Joanna Szumańska: Bardzo ciekawie też pani opisuje społeczeństwo kolejki i panujące w nim żarty.

M.M.: Społeczeństwo kolejki to jest termin socjologiczny, który wprowadziła Małgorzata Mazurek. W mojej książce z kolei kolejki to chyba najbardziej humorystyczny element rzeczywistości. To w nich kształtował się folklor polityczny. Dowcipy, które tam powstawały, plotki, które się roznosiły, to jest zagadnienie samo w sobie. Ale też to, jak z kolejek żartowano poza kolejkami, jak to wykorzystywały ówczesne kabarety, pisma satyryczne. A także kwestia tego, co wolno było pokazać, bo tak naprawdę „kolejka” to było słowo niecenzuralne …

K.R.: Bo kolejka ujawniała, że system nie działa tak jak powinien… A jak w ogóle wpadła pani na pomysł, żeby opisać PRL poprzez historię jedzenia?

M.M.: Proces był odwrotny. Najpierw miałam pomysł, że napiszę historię jedzenia, a dopiero później mocno zawęziłam okres historyczny. Jak na mnie – bardzo mocno, bo potrafię pisać książki, które zaczynają się w epoce Aleksandra Wielkiego a kończą się w naszych czasach.

Fot. Paweł Czarnecki

J.S.: Pani książki są tak różnorodne. Byłyśmy pod wrażeniem, jak zobaczyłyśmy jak obszerna jest Ślepa kuchnia (śmiech).

M.M.: Mnie grubość i ciężar tej książki też przytłoczyły (śmiech). Ale to jest wina pandemii.

K.R.: Myślałyśmy, że to jest bardziej popularna książka, a to jest arcyciekawa, ale bardzo obszerna naukowa monografia.

J.S.: Aparat naukowy i ilość materiałów źródłowych, z których pani korzystała, jest imponujący. Musiała się pani przekopać przez niesamowitą ilość archiwów.

M.M.: Ja na szczęście dość szybko zbieram materiały. Pracując nad Ślepą kuchnią, miałam taki przedziwny dar, że otwierając po raz pierwszy jakąś książkę, od razu trafiałam na coś, czego szukałam, co mogło mi się przydać.  Jakaś niezwykła intuicja ułatwiająca pracę. Śmiałam się, że czytam książki i archiwalia palcami. Moje palce wiedziały, czego szukają i potrafiły to bezbłędnie wskazać.

K.R.: We wstępie pisze pani, że musiała się przekopać i przez książki kucharskie, i przez wszelkie zamówienia produktów na różne uroczystości, święta państwowe, przez różne druki ulotne, więc naprawdę musiało być tego bardzo dużo.

M.M.: Mój czas był ograniczony. Gdy przyjeżdżałam na 10 dni do Krakowa, bardzo się spieszyłam i w archiwum prosiłam, żeby mi przyniesiono od razu np. 15 kilogramów akt. To wszystko trzeba było przejrzeć i sfotografować, więc to była szybka, taśmowa praca.

J.S.: Jak Pani dobierała materiał ilustracyjny? Nie wolno było w PRL-u robić zdjęć np. kolejek do sklepu.

M.M.: W książce znajduje się fotografia kolejki wykonana przez mojego tatę. Ja też w dzieciństwie podziwiałam tę kolejkę z okna.

K.R.: Pamiętam te okropne potrawy z przedszkola, do którego chodziłam w latach osiemdziesiątych. PRL to był dziwny czas rownież jeśli chodzi o smaki.

M.M.: Jestem zaskoczona, gdy słyszę, jak ludzie mówią, że ówczesne jedzenie to było coś wspaniałego. Dla mnie ta kuchnia była niesmaczna, wiązała się z upadkiem obyczajów kulinarnych. To co pamiętam dobrego z dzieciństwa, to produkty wyhodowane przez moich dziadków: pomidory, groszek – to nieliczne dobre wspomnienia. I jeszcze produkty z importu: koncentrat z Tirany i pomidorowy słodki sok w puszce z Czechosłowacji. I papryka, którą sami przywieźliśmy z Bułgarii.

K.R.: Czy ze względu na wspomnienia z dzieciństwa zawęziła Pani ten okres do PRL-u?

M.M.: Pierwotnie miałam pomysł, że przedstawię w mojej książce sześć państw totalitarnych i wpływ ich ideologii na jedzenie, ale doszłam do wniosku, że dysponuję niewspółmierną ilością źródeł. Najwięcej materiałów miałam do PRL-u. Zdecydowałam się więc opisać to, co znam najlepiej.

J.S.: Imponujący jest czas w jakim napisała Pani tę książkę, w niecały rok. I ten wspaniały początek Pani książki, zaczynający się od najkrótszego żartu o kuchni w PRL-u, który brzmiał: smacznego!

J.S., K.R.: Dziękujemy za rozmowę.

M.M.: Dziękuję. I mimo wszystko życzę smacznej lektury.


Monika Milewska – eseistka, dramatopisarka, poetka i tłumaczka. Pracuje jako adiunkt w Zakładzie Etnologii Instytutu Archeologii i Etnologii Uniwersytetu Gdańskiego. W latach 2002–2008 była adiunktem w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, gdzie pełniła też funkcję sekretarza Rady Naukowej IFiS PAN. Ukończyła z wyróżnieniem historię na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie doktoryzowała się w 2000 roku. Jest także absolwentką Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN oraz École des Hautes Études en Sciences Sociales w Paryżu. Była stypendystką między innymi ministra kultury, ministra edukacji, rządu francuskiego, rządu włoskiego, miasta Gdańska, województwa pomorskiego, Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. W 2001 roku przebywała w Rzymie na prestiżowym stypendium Andrew W. Mellona.  Miała również stypendium International Writers and Translator’s Center w Rodos oraz Baltic Centre for Writers and Translators w Visby. Utwory i artykuły publikowała m.in. w: „Twórczości”, „Zeszytach Literackich”, „Res Publice Nowej”, „Kwartalniku Filmowym”, „Kronosie”, „Blizie”, „Wyspie”, „Nowej Okolicy Poetów”, „Przeglądzie Literackim”. Za granicą: we francuskim piśmie „Europoésie” i w chorwackich pismach „Forum”, „Mogućnosti” i „Hrvatsko Slovo”. W 2002 roku Milewska opublikowała książkę Ocet i łzy. Terror Wielkiej Rewolucji Francuskiej jako doświadczenie traumatyczne, która przyniosła jej stypendium tygodnika „Polityka” dla najlepszych młodych naukowców oraz nominację do Nagrody Literackiej „Nike”. Jej najnowsza książka Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL ukazała się właśnie nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego.