Nie czytam od deski do deski

Z Przemysławem Pawlakiem, prezesem Instytutu Witkacego, rozmawiają Joanna Szumańska i Karolina Rychter

Fot. Paweł Czarnecki w: Antykwariat Kwadryga

Joanna Szumańska: Na początek chciałyśmy zapytać o twoją książkę o ks. Henryku Kazimierowiczu. Kiedy będzie wydana?

Przemysław Pawlak: Ksiądz z nienapisanej sztuki Witkacego ukaże się pewnie wiosną. Antoni Winch naniósł już uwagi redakcyjne, zrobiliśmy indeks ślepy, który zawiera 2500 pozycji… Pożałowałem, że wspomniałem aż o tylu osobach… Mam nadzieję, że niedługo wybierzemy ilustracje i tekst pójdzie do łamania i druku. Za to przygotowana przeze mnie bibliografia być może wyjdzie jeszcze przed końcem grudnia – to ostatni, 25. tom Dzieł zebranych Stanisława Ignacego Witkiewicza. Pierwszy wolumin opracował prof. Janusz Degler i Tomasz Pawlak; drugi jest mój – Bibliografia Stanisława Ignacego Witkiewicza 1990–2019 liczy ponad 1000 stron (śmiech)… W pierwszej części nie będzie twórczości plastycznej i fotograficznej. W drugiej poszedłem na całość, zebrałem i inscenizacje dzieł Witkacego, i wszystkie wydania, przekłady, opracowania naukowe i artykuły prasowe, i opisy pozycji z aukcji książek (wraz ze wstępem o roli katalogów antykwarycznych), i większość wystaw, wydarzeń z tych 30 lat; musiałem też uwzględnić kult Witkacego, także w mediach elektronicznych. Sporo wyszło. Teraz do tego indeks osób robimy, jest też indeks tytułów…

(…) poszedłem na całość, zebrałem i inscenizacje dzieł Witkacego, i wszystkie wydania, przekłady, opracowania naukowe i artykuły prasowe, i opisy pozycji z aukcji książek (wraz ze wstępem o roli katalogów antykwarycznych), i większość wystaw, wydarzeń z tych 30 lat; musiałem też uwzględnić kult Witkacego, także w mediach elektronicznych

J.S: Wróćmy do twojego doktoratu, który zostanie opublikowany przez Instytut Sztuki PAN. To biografia Kazimierowicza. Mógłbyś nam przybliżyć tę książkę?

Karolina Rychter: I powiedzieć, jak długo nad nią pracowałeś i jak się zrodził pomysł na nią?

P.P: Znalazłem ostatnio dwa listy. Jeden, w którym prof. Degler donosi mi, że w swoim przepastnym archiwum domowym znalazł i przesyła mi pocztą scenariusz filmu dokumentalnego o Kazimierowiczu, napisany przez Konrada Szołajskiego. Profesor pisze w tym liście, że nie ma kontaktu z reżyserem i w zasadzie też jego zgody, ale woli, bym wiedział, że takie dzieło w latach dziewięćdziesiątych miało powstać o Kazimierowiczu. Zachęca mnie do szukania biblioteki księdza i ma nadzieję, że znajdą się zaginione dramaty Witkacego. A drugi liścik – też z 2013 roku – mam od pani Julii Hartwig…

J.S: Która była Twoją sąsiadką?

P.P: Tak. Zaniosłem pani Julii teksty pisane dla portalu Wojciecha Sztaby, witkacologia.eu, które potem złożyły się na wstęp do pism Kazimierowicza w tomie Powiernik Witkacego. Dzięki temu mam ten bardzo miły i zachęcający do dalszego pisania list, w którym słynna poetka przyznaje, że postać Kazimierowicza wydaje jej się niesamowita, że trudno uwierzyć, iż ktoś taki istniał – ksiądz i przyjaciel Witkacego, i taki nowoczesny. Stwierdziliśmy z Antkiem Winchem, że w książce opublikujemy albo cytat, albo fotokopię całego listu. Do pani Julii chodziłem też czasem z konfiturami własnej produkcji, faworkami albo na herbatkę.

fot. Paweł Czarnecki

J.S: A jak się poznaliście? Czy wasza relacja była też czytelnicza, czy po prostu sąsiedzka?

K.R: I gdzie byliście sąsiadami?

P.P: Mieszkam do dziś, a pani Julia mieszkała z mężem, Arturem Międzyrzeckim i córką Danielą od 1960 roku na osiedlu MDM II, w bloku, który Adam Pomorski nazwał Domem Pisarzy, przy Marszałkowskiej 68/70. Międzyrzeccy nie byli tam jedynymi literatami. Gdy wyjechali do USA, w ich mieszkaniu mieszkali Herbertowie. Niektórzy sąsiedzi do tej pory pamiętają hece, do jakich wtedy dochodziło. Herbert miał wtedy trudny zdrowotnie okres, czasami tracił orientację, jak się nazywa; to wtedy trafił do szpitala psychiatrycznego. Zdarzyła się podobno impreza, w czasie której przeszedł po balustradach balkonów między piętrami. W innej klatce mieszkał Ludwik Kasiński, długoletni poodwilżowy prezes Czytelnika, a także Zenon Wiktorczyk, współtwórca i gospodarz audycji Podwieczorek przy mikrofonie. Mieczysław Choynowski, twórca polskiej psychometrii, sąsiad drzwi w drzwi Międzyrzeckich, był, można powiedzieć, uczniem Witkacego, bo Witkacy zrecenzował nieoficjalnie jego pracę magisterską z filozofii.

Tak się zastanawiam, że chyba wszystko właśnie od Choynowskiego się zaczęło… Kwadrygę tak poznałem. Gdy dowiedziałem się, że Choynowscy mieszkali w tym samym bloku, co ja – a już się wtedy zajmowałem witkacologią – poszedłem do najbliższego antykwariatu i z głupia frant zapytałem, czy mają coś Mieczysława Choynowskiego. Artur Jastrzębski od biurka krzyknął: „A co by pan chciał? Olej, fotografie, fotomontaże, książki?”. No i już zostałem. Okazało się, że Kwadryga kupiła z Meksyku część spuścizny po Choynowskich i Jastrzębski był jednym z ostatnich korespondentów ich syna, Szymona Choynowskiego przed popełnieniem przez niego samobójstwa. Później ciągnąłem trochę za język panią Julię na temat Choynowskiego, ale on miał trudny charakter, mało kto umiał z nim rozmawiać. Pani Julia przypomniała sobie, że faktycznie wspominał coś o Witkacym, ale myślała, że konfabulował. Opowiadała też, że w 1960 roku, jak się wprowadzili, to Władysław Tatarkiewicz powiedział im, że mieszkają z Choynowskimi vis a vis i że powinni się poznać.

K.R: Niezłe czasy i niezłe miejsce…

P.P: Nazwiska osób, które tam bywały, robią wrażenie. Aż bałem się tam usiąść – pytałem, na czyim fotelu siadam. Był np. ulubiony fotel Jerzego Turowicza. Bywał tam Henry Kissinger, chyba też Czesław Miłosz, Tadeusz Mazowiecki.

W 2012 r. wymyśliłem, by rocznicę dziewięćdziesiątych urodzin Artura Międzyrzeckiego uczcić tablicą na elewacji. Zorganizowaliśmy z sąsiadami imprezę. Adam Kundzicz zaprojektował tablicę, moja mama przygotowała catering, zaczęliśmy zapraszać gości… Pani Hartwig oczywiście poinformowała wielu przyjaciół. Była też rozmowa o zaproszeniu Mazowieckiego, a pani Julia nagle zaczęła protestować – nie, Mazowieckiego nie zapraszamy. Zaskoczony i zdziwiony oporem, dopytywałem. W końcu zniecierpliwiona odparła: „No, dajcie spokój, premiera mam na ulicę zaprosić?”. Wtedy dopiero nas olśniło – rzeczywiście, trzeba by uwzględnić jakiś savoir-vivre. Wypowiedzi tej wielkiej damy przywracały proporcje zupełnie już dziś ignorowane. Pamiętam inną sytuację – rozmawialiśmy o przedłużeniu umowy najmu elewacji pod reklamę wielkoformatową. Mieszkańcy dostawali rekompensaty za zasłonięcie okien; dla wspólnoty były też osobne przychody. Jako członek zarządu wspólnoty chodziłem zbierać podpisy pod uchwałą, a pani Julia bez chwili zwątpienia zaprotestowała: „Przecież to barbarzyństwo odbierać komuś światło!”. Koniec dyskusji. W ogóle jej się nie mieściło w głowie, że coś takiego można rozważać pod jakimkolwiek pretekstem i za jakąkolwiek cenę…

J.S: A rozmawialiście czasem o literaturze?

P.P: Sporo czasu, parę miesięcy zajęło nam organizowanie tej uroczystości. Oczywiście byłem bardzo zestresowany i z wielką nieśmiałością podchodziłem do tych wizyt. Zazwyczaj w obstawie – żeby nie wyszło, że jakiś młody uzurpator nachodzi panią Julię – tzn. albo szedłem z sąsiadką, Anną Kozłowską, teatrolożką, która kieruje Ogniskiem Machulskich, albo w towarzystwie Anny Piotrowskiej, ówczesnej asystentki poetki. Wszystko mnie tam stresowało, nawet imbryk mnie onieśmielał. To była porcelana, a może majolika, miałem wrażenie, że z XVIII wieku, w niebieskie wzory. Wyglądała zupełnie jak ta z manufaktury Radziwiłłów. Kojarzyła mi się z wykafelkowaną klatką schodową pałacu w Nieborowie. Międzyrzeccy mieli też taki stary, rzeźbiony kredens z nadstawką do eksponowania zabytkowych talerzy. Zresztą w sprawie tego kredensu instruowali Herbertów, że trzeba go wiązać do ściany, żeby nie upadł. Zatem ten kredens przeszedł do historii literatury. Imbryk był zawsze przykryty specjalną czapeczką, by herbata dobrze się zaparzyła i szybko nie stygła. ,,Proszę, panie Przemku, nalewajmy herbatę”. Kiedyś odpowiedziałem: ,,Pani Julio, ale ja się tak stresuję, że ten imbryk mnie nie przeżyje, że będę ostatnią osobą, która go w całości miała w rękach”. A pani Julia na to rozbrajająco: ,,Przecież to tylko przedmiot”.

            Potem odbyło się odsłonięcie tablicy. Wydaliśmy jednodniówkę w 50 egzemplarzach. Mazowiecki i tak się dowiedział, więc szofer przywiózł go chociaż na kilkanaście minut. Maja Komorowska rzuciła mi się na szyję, krzycząc, że chce mieszkać z taką wspólnotą. Była Anna Nehrebecka, Anna Nasiłowska, Jacek Bocheński, a także wiceprezydent Warszawy i honorowa warta Straży Miejskiej…

J.S: O czym jeszcze rozmawialiście?

P.P: Pani Hartwig opowiadała o pisaniu listów. Uważała, że jest przedstawicielką ostatniego pokolenia epistolografów, ale ja się z nią nie zgadzałem. Oczywiście komunikatory uprościły formy, ale maile są często wielostronicowe.

K.R: Czytasz teraz więcej, czy mniej niż kiedyś?

P.P: Mówię ciągle Asi, że ja nie czytam (śmiech).

J.S: Przecież już mówiłam, że to kłamstwo (śmiech).

P.P: Czytam coraz mniej, nie czytam od deski do deski. Skoro jesteśmy w stanie przeczytać tylko około 3000 książek w całym życiu, to żal tych, które odrzucimy. Coraz więcej sam piszę. Możliwe, że czytam mnóstwo, ale zazwyczaj to są fragmenty, artykuły, prace otrzymywane do korekty, bibliografie, indeksy, biogramy… Poza tym jako wicenaczelny półrocznika „Witkacy!” czytam wszystkie teksty nadsyłane do redakcji. Dobrze, przyznam się – przeczytałem niedawno książkę niezwykłą: W drodze do Montaigne, ponad 400-stronicowy esej Stefana Bratkowskiego, owoc 30 lat badań nad XVI stuleciem. Z literatury faktu polecam również GEJEREL Krzysztofa Tomasika.

Skoro jesteśmy w stanie przeczytać tylko około 3000 książek w całym życiu, to żal tych, które odrzucimy. Coraz więcej sam piszę.

J.S: Czytasz też rękopisy i maszynopisy…

P.P: No tak, przy przepisywaniu do druku i opracowywaniu przypisów czytam tak np. obszerne Wspomnienia Henryka Jasieńskiego, syna słynnego Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego. Będą prawdopodobnie wydane w Instytucie Sztuki PAN.

Fot. Paweł Czarnecki

J.S: Co polecasz z twórczości Witkacego?

P.P: Oczywiście dramaty, dramaty i jeszcze raz dramaty!

J.S: Czyli polecasz czytanie, a jednak! A o czym będzie można przeczytać w najnowszym numerze czasopisma „Witkacy”!? Czy możesz zdradzić?

P.P: W numerze 9. będzie można się zapoznać z wynikami śledztw z dziedziny historii sztuki w artykułach Wojciecha Sztaby Intuicyjne rysowanie i Beaty Zgodzińskiej Śladem Furii. Darja Dominkuš opowie o słoweńskich przekładach i inscenizacjach dzieł Witkacego, a także o swoim spotkaniu z Jerzym Grzegorzewskim. Krzysztof Dubiński odkryje tajemnice purpurowej kokardy pani Akne na obrazach zapomnianego malarza, Romualda Dubińskiego. Detale warsztatu pastelowego Firmy Portretowej ujawni Jan Skłodowski. Rozpoczniemy też publikację listów różnych korespondentów do prof. Deglera, a także inspirowanych życiem i twórczością Witkacego prac uczniów, laureatów słupskiego konkursu Napisane dzisiaj. Będzie też wywiad Doroty Niedziałkowskiej z malarzem Rafałem Rolą, fotoreportaż Marty Łowejko z Cejlonu, fragmenty scenariusza sztuki Witkacja. Glątwa Blanki Konopki, esej Pawła Polita o Deborze Vogel, mój o ks. Kazimierowiczu. Jak zwykle też sprawozdania z wydarzeń Witkacowskich, a nawet relacja z trzęsienia ziemi w Zagrzebiu!  

K.R. i J.S: Nie ujawniajmy wszystkiego! Dziękujemy za rozmowę.

P.P: To ja dziękuję.


Przemysław Pawlak – absolwent finansów i bankowości oraz stosunków międzynarodowych w SGH, doktor nauk o sztuce IS PAN, jeden z fundatorów i prezes Instytutu Witkacego, członek Rady Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, zastępca redaktor naczelnej i pomysłodawca czasopisma „Witkacy!”. Edytor, bibliograf (Bibliografia Stanisława Ignacego Witkiewicza 1990–2019 w Dziełach zebranych, PIW), popularyzator twórczości Witkacego, autor tezy o biocybernetycznych źródłach katastrofizmu autora Szewców. Autor publikacji i wpisów na portalu witkacologia.eu. Biograf i redaktor pism ks. Henryka Kazimierowicza (Powiernik Witkacego, 2017), edytor Wspomnień Henryka Jasieńskiego. Działacz Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, walczący przeciw dzikiej reprywatyzacji, organizator ogólnopolskiej akcji #RatujPIW, która zapobiegła likwidacji ostatniego w Polsce państwowego wydawnictwa. Bibliofil, kolekcjoner starych znaków proweniencyjnych i calisianów, członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej, współtwórca kina podwórkowego, honorowy krwiodawca.