Dramat władzy

We wtorkowy deszczowy wieczór, 24 maja, obejrzałam Marię Stuart w inscenizacji Teatru Narodowego w Warszawie. W Sali Bogusławskiego kurtyna była już rozsunięta. Szukając swojego miejsca, miałam za plecami głęboką, mroczną scenę z trzech stron ujętą wysokim szarym murem, który przywodził na myśl architekturę polityczną, zarówno zamkową, jak i więzienną. Na ścianie, na wprost sceny, została zainstalowana umywalka. Niemal pośrodku ukazano Elżbietę I (Danuta Stenka) zasiadającą w fotelu, a przy jej nogach szkielet psa. Fotel tronowy był opakowany w białą materię i wyglądał tak, jakby XVI-wieczny mebel zabezpieczono, aby nie niszczał. Już sam mebel i figura królewskiego charta nasuwały mi myśl o śladach i resztkach, a podbijały to wrażenie minimalistyczne dekoracje w tonach czerni i szarości oraz pył, który się unosił. Na tym tle, zdawałoby się zakurzonym i brudnym, rozegrał się dramat władzy, zazdrości i namiętności.

Elżbietę ubrano w długą, czarną, lateksową suknię, zupełnie inną niż te, które znamy z obrazów dawnych mistrzów, ale mimo że suknia nie była bogato zdobiona, to i tak komunikowała siłę, zahartowanie, odwagę i władzę Elżbiety. Królowa siedziała nieruchomo i czekała, aż wszyscy zajmą miejsca. Patrzyła w stronę widzów, hipnotyzowała spojrzeniem, następnie wstała i podeszła do rośliny umieszczonej w ceramicznej donicy po prawej stronie sceny, aby poprawić jej długie smukłe liście. Od tamtego momentu stało się oczywiste, że nie był to gest pozbawiony funkcji, a roślina, niczym zwierciadło w sztuce i kulturze elżbietańskiej Anglii, będzie miała znaczenie. Przeciwieństwem Elżbiety była rudowłosa, pełna magnetycznego uroku królowa Szkocji, Maria Stuart (Wiktoria Gorodeckaja) – w sukni w kolorze indygo i tatuażami na całym ciele, które niesamowicie podkreślały nietuzinkową urodę aktorki. Pomimo, że została ukazana w tej samej scenografii co Elżbieta, to oparta o wysoki mur komunikowała swoim ciałem, że jest uwięziona i czeka na wyrok. Była oświetlona ostrym światłem, bił od niej blask, wdzięk i piękno.

Maria Stuart – fot. Krzysztof Bieliński / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego

Elżbieta i Maria w rzeczywistości nigdy się nie widziały, choć ich spotkanie było bliskie. Dopiero XIX-wieczna sztuka Schillera zapoczątkowała ich napięte relacje zarówno na deskach teatrów, jak i na ekranie. W sztuce Grzegorza Wiśniewskiego zostało znakomicie oddane życzenie, a wręcz pragnienie Marii, aby poznać swoją kuzynkę i zostać jej następczynią. Pełna uroku Maria wierzyła, że jej charyzma pozwoli jej przekonać do siebie Elżbietę. Ze sceny zadaje pytanie, czy królowa Anglii odważyłaby się pod topór kata położyć ukoronowaną głowę; wyraża swoje lęki, że zawsze, kiedy dotyka ustami kielicha, przenika ją dreszcz. Elżbieta chce się pozbyć Marii, ale nie chce być królobójczynią.

Myśli o spotkaniu stawały się obsesją Marii, ale wszechpotężna i podejrzliwa Elżbieta wyraźnie nie miała na nie ochoty, a docierające do niej historie o czarującej Marii, jeszcze bardziej ją niepokoiły i napełniały strachem. W dramacie Schillera do konfrontacji dwóch monarchiń, jak wiemy, doszło i rywalki stanęły twarzą w twarz. Pisarz niejako wypełnił historię, nad którą trwa debata, co by się stało, gdyby królowe Anglii i Szkocji się spotkały.

Zanim dochodzi do konfrontacji królowych, możemy doświadczyć spektaklu władzy, gdzie każdy gra swoją rolę. Obserwujemy rozmowę Marii z Mortimerem (Karol Pocheć) w więzieniu, który stara się pomóc jej, a następnie ją zdradza; potem scenę przy stole z Elżbietą, Wilhelmem Cecilem, baronem Burleigh (Przemysław Stippa), hrabią Leicesterem (Mateusz Rusin), sekretarzem stanu Williamem Davisonem (Paweł Brzeszcz), Georgiem Talbotem (Jarosław Gajewski) i francuskim posłem, hrabią Aubespine (Marcin Przybylski). Podczas rozmowy z mężczyznami królowa ubrana jest w marynarkę, spodnie i gorset. Towarzyszy jej doniczkowa roślina, którą trzyma mocno przy sobie i której dogląda.

Przed ścięciem Marię odziano w czerwoną suknię, która krojem przywodziła na myśl suknię Elżbiety. Nim spadła głowa Marii, ukazano ją na krześle, z torebką na kolanach, nerwowo jedzącą jabłko i palącą papierosa. Zachłanność z jaką jadła owoc przywodziła na myśl wypędzenie z Raju i zmarnowanie wieczności. Zdaje się, że Szkotka czuła, iż za chwilę wypadnie z dalszej historii i „powiedzieć może, iż jest tym, którego nie ma”[1]. Gdy ją zabierano na szafot, zaczęła przeraźliwie krzyczeć, a ciało napełnił patos i gwałtowność. Gdy już została wyniesiona ze sceny i zamknięto drzwi, jej głos stale się unosił, słyszalny w korytarzach teatru.

Spektakl zamykała triumfująca Elżbieta I, która stała przed widownią pośrodku sceny, milcząc. Nikt z widowni nie mógł oderwać od niej oczu. Odczuwało się w tym spojrzeniu napięcie między renesansem i współczesnością, lękiem i opanowaniem, a także świadomość, że jej władza to cena życia Szkotki. Elżbieta swoim ciałem zdawała się przekonywać, że wystawiono ją na scenie na widok całego świata i odtąd oczy wielu obserwują jej poczynania[2].

Maria Stuart, Friedrich Schiller

reżyseria: Grzegorz Wiśniewski
scenografia, kostiumy, światło, projekcje wideo: Mirek Kaczmarek

asystent reżysera: Paweł Brzeszcz
realizatorzy dźwięku: Marek Szymański, Hubert Majewski, Mariusz Maszewski

realizatorzy światła: Zbigniew Szulim, Bartłomiej Kaczalski, Krzysztof Łukasz Stefan

realizatorzy wideo: Mariusz Chałubek, Paweł Woźniak

inspicjent: Adam Borkowski
suflerka: Magdalena Markowska

premiera: 21 maja 2022 r.


[1] E. M. Cioran, Upadek w czas, przeł. I. Kania, Kraków 1994, s. 9, cyt. za: C. Wodziński, Przechadzki po ogrodach, Warszawa 2016, s. 28.

[2] S. Orgel, Iluzja władzy. Teatr polityczny w Anglii epoki odrodzenia, tłum. O. Kaczmarek, [w]: Teatr elżbietański, red. A. Chałupnik, Warszawa 2015, s. 256.