,,I nagle go nie ma”

To jak żal po stracie wytrąca umysł z równowagi było przedmiotem teoretycznych opracowań między innymi Zygmunta Freuda i Melanie Klein. Do ich dzieł między innymi sięga Joan Didion, kiedy w sposób nieteoretyczny, z właściwą sobie precyzją, refleksją i subtelnością, próbuje zrozumieć swój własny stan, w jakim znalazła się po nagłej śmierci męża i w czasie równoczesnej ciężkiej choroby córki. Wznowiony właśnie przez Wydawnictwo Relacja ,,Rok magicznego myślenia” to przejmujący i piękny dziennik żałoby. Didion – tak zawsze niezależnie myśląca i ironiczna – kieruje w nim swoje przenikliwe oko ku sobie i ku temu, co straciła. Bardzo świadoma tego, że nasze emocje i nasze przekonania są ściśle ze sobą splecione, opisuje wiry wspomnień, fale rozpaczy, ale przede wszystkim sztuczki jakie zaczyna płatać jej umysł. To jak ona, tak zawsze racjonalna zaczyna myśleć (dokładnie tak jak opisuje to Freud) w sposób właściwy dzieciom czy społecznościom plemiennym: „Rozumowałam jak, małe dziecko: jakby moje myśli lub pragnienia mogły odwrócić bieg wydarzeń, zmienić ich wynik”.[1]

Na tym polega jej rok magicznego myślenia. Z pozoru dzielna, z pozoru opanowana, na wiele ukrytych i natarczywych sposobów próbuje zaklinać rzeczywistość: nie czyta nekrologów męża, nie wyrzuca jego butów („będzie ich potrzebował, kiedy wróci”).

Nieustannie szuka odpowiedzi: próbuje ułożyć chronologię wydarzeń, znaleźć przyczyny, zidentyfikować zapowiedzi niespodziewanej śmierci (wedle wyrażonego w ,,Pieśni o Rolandzie” i opisanego przez Philippe’a Ariesa przekonania, że śmierć nigdy nie pojawia się zdradziecko, że ten który ma umrzeć zawsze ją tak czy inaczej przeczuwa). Wszystko to w złudnym przekonaniu, że śmierć można odwrócić lub że jest zawsze czyimś zaniedbaniem lub czyjąś winą.

Zarazem próbuje zrozumieć i swój stan oraz to, czego zrozumieć się nie da – czyta, szuka tekstów wychodzących poza obecne w naszej kulturze wypieranie śmierci albo przekonanie, że istnieje zawsze jeden właściwy sposób  przeżywania każdego nieszczęścia.

Równolegle, z niemalże naukowym zacięciem analizuje chorobę swojej córki Quintany; wertuje podręczniki medyczne, fachowo przepytuje i ponagla lekarzy, organizuje leczenie. Jest to porażające, bo my czytelnicy książki wiemy, że niedługo po jej publikacji umarła także Quintana. To okrutne pozaksiążkowe zakończenie nadaje wszystkiemu, co w niej jest opisywane jeszcze większej ostrości.

Didion pięknie pisze o tym, jak ona, pisarka, zawsze przekonana o tym, że jej sposób pisania ją definiuje, tworząc swoją relację odkrywa, że słowa są niewystarczające, że potrzebuje wszystkiego (klatek pamięci, fragmentów obrazów), co tylko może jej pomóc w częściowym chociażby uporządkowaniu świata, który uległ  rozpadowi.


[1] Joan Didion, „Rok magicznego myślenia”, przeł. Hanna Pasierska, Wydawnictwo Relacja, Warszawa 2021, s.40.


[Joan Didion, „Rok magicznego myślenia”, przeł. Hanna Pasierska, Wydawnictwo Relacja, Warszawa 2021]

Fot. materiały prasowe Wydawnictwa Relacja.