Z Moniką Stobiecką rozmawia Joanna Szumańska. Zdjęcia i video: Paweł Czarnecki.
Joanna Szumańska: Jakie książki teraz czytasz?
Monika Stobiecka: Muszę się pilnować, aby nie czytać tylko książek naukowych, bo kiedy piszę czy prowadzę badania i pracuję w bibliotece, to cały czas czytam artykuł za artykułem i rozdział za rozdziałem, więc potem nie mam już siły czytać dla przyjemności. Ale zawsze nadrabiam w wakacje i w każde święta. Czytam dużo książek wydawnictwa Karakter, ubóstwiam to wydawnictwo. Uwielbiam też serię reportaży wydawnictwa Czarne. Ostatnio ogromne wrażenie zrobił na mnie reportaż Filipa Skrońca Nie róbcie mu krzywdy o albinosach w Tanzanii. Podobnie, bardzo mnie poruszył reportaż Jutro przypłynie królowa Macieja Wasielewskiego. Jednocześnie sięgam też po polską literaturę piękną, uwielbiam Ignacego Karpowicza. Przy jego Balladynach i romansach śmiałam się w głos w komunikacji miejskiej.
J.S.: A czytasz klasykę, to co jest w kanonie (śmiech)?
M.S.: (śmiech) tak, tak. Przez lata byłam wielką fanką Tołstoja i do tej pory bardzo go cenię. To był dla mnie klasyk klasyków. Sonata Kreuterowska to jego ostatnia powieść, którą przeczytałam. Wydaje mi się, że Tołstoja mogłam przeczytać wszystko, co było przekładane na polski – kiedyś byłam bardzo zdeterminowana do śledzenia całej kariery jednego twórcy. O i jeszcze z klasyków: Stendhal i Pustelnia parmeńska. Syndrom Stendhala to jest zdecydowanie to (śmiech)!
J.S.: W swoich badaniach sugerujesz powstanie krytycznego muzeum archeologicznego, czyli nowego typu muzeum. Przybliż nam swój pomysł i inspiracje.
M.S.: Pomysł jest przede wszystkim inspirowany koncepcją muzeum krytycznego Piotra Piotrowskiego. Idea ta była wcielana w życie (ale niestety z niewielkim sukcesem), kiedy Piotrowski był dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie w latach 2009-2010. Jego koncepcja polegała na powiązaniu muzeum ze współczesnością oraz zacieśnieniu relacji muzeum z akademią, co jest bezpośrednim echem teorii Nowej Muzeologii, a zwłaszcza koncepcji Eilean Hooper-Greenhill. W swojej książce o muzeum krytycznym Piotrowski wyjaśniał zresztą tę listę inspiracji. To, co dla mnie było szczególnie ciekawe, to zacieśnienie więzi między muzeum a akademią i odpowiedzialność muzeum we współczesnym świecie. Jak sądzę, jest to szczególnie ważne dla muzeów archeologicznych – co może być nieoczywiste – ponieważ kojarzymy te muzea z przeszłością. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w archeologii dzisiaj i jakie są stawiane pytania i problemy badawcze, czego przykładem może być trwająca debata w archeologii o problemach związanych z antropocenem i zmianą klimatyczną, ale także dyskusje nad migracjami (często budujące analogie z tym, co dzieje się dziś), potrzeba zaangażowanego muzeum archeologicznego: odpowiadającego na to, co uniwersalnie aktualne dzisiaj, a jednocześnie ważne naukowo. Jednak poza tymi dwoma kwestiami, powiązaniem muzeum z akademią oraz odnajdywaniem się w teraźniejszości, wskazałabym jeszcze jeden ważny warunek brzegowy dla muzeum archeologicznego. Ważne są dla mnie teksty Michaela Shanksa, którymi się inspiruje, a zwłaszcza wywiedziony z nich postulat, aby muzeum archeologiczne powoływało wyobraźnię archeologiczną, czyli aby uczyło nas jak myśleć o ruinach, materialności, przeszłości. W tym duchu była pisana jego książka The Archeological Imagination, w której wskazywał, że musimy wykształcić nową wrażliwość na ślady, pozostałości i zniszczenia.
J.S.: Jakie widzisz rażące różnice między muzeum sztuki i muzeum archeologicznym?
M.S.: Gdyby porównać frekwencję, to już muzea sztuki miażdżą muzea archeologiczne. Niemniej wydaje mi się, i rozmawiałam o tym ostatnio z Bjørnarem Olsenem, że o ile jesteśmy przyzwyczajeni do tej poetyki wyobraźni artystycznej znanej z muzeów sztuki, to nie rozwijamy swojej wyobraźni archeologicznej. Tego właśnie powinniśmy się uczyć w muzeum archeologicznym.
J.S.: W przypadku muzeów archeologicznych mamy do czynienia z fragmentami. Jak takiej wyobraźni uczyć? To wydaje się bardzo trudne. Jak ty o tym myślisz?
M.S.: To, co robią często muzea, to bardzo zniekształcają przeszłość zwłaszcza przez typologię (tj. prezentację obiektów w chronologicznych rzędach w gablotach). Typologia jest narzędziem badawczym, ale to nie znaczy, że tak jak w XIX wieku służyła legitymizacji archeologii jako dyscypliny akademickiej i była używana w muzeach, by wizualizować pewne tezy, to w dalszym ciągu ma być wiodącym sposobem ekspozycji. Co nam mówi kolejne naczynie wystawione w ciągu innych naczyń? Mówi nam, że upłynął jakiś czas, że się rozwinęły jakieś formy, jakieś przepadły, jakieś formy uległy degradacji i można je opisać metaforą czasu i niczym więcej. Nie dowiadujemy się o dawnych funkcjach, materiałach wykonania i wreszcie, nie pada esencjalne pytanie: czym jest rzecz, czym jest materialność i czym jest czas. Czas trwa w tej materialności rzeczy. Myślę, że w wydobywaniu nowych i głębszych znaczeń obiektów z przeszłości mogą nam pomóc artyści współcześni. Gdybyśmy popatrzyli na materialność, czas, przeszłość, ślady, świadectwa – to są właśnie motywy niezwykle ważne w sztuce współczesnej. Taki zwrot ku sztuce współczesnej postuluję w swojej książce i projekcie badawczym finansowanym przez Narodowe Centrum Nauki. Pokazuję, że szansą dla muzeum archeologicznego może być paradoksalnie sztuka współczesna, interwencje artystyczne. Już Piotr Piotrowski zachęcał do działań w tym duchu w Galerii Faras w Muzeum Narodowym w Warszawie. Tego rodzaju interwencje z pola współczesności pracujące w rejestrach emocjonalności otwierają na subiektywne rozumienie przeszłości. Co nam z tego, że w muzeum archeologicznym przeczytamy, że to jest pięściak aszelski? Co z tego wynika, że coś zostało wykonane na jakimś stanowisku archeologicznym? Pomijam już aktualny brak elementów archeologii w szkolnej podstawie programowej. Tym bardziej wobec tego teraz obiekty archeologiczne stają się enigmatyczne. Badacze zajmujący się muzeami archeologicznymi zwracali już uwagę w latach osiemdziesiątych, że muzea te posługują się hermetycznym językiem, alienują zwiedzających i budują ścianę między zwiedzającymi a obiektami.
J.S.: W swojej książce proponujesz nazwę „muzeum życia”, czy możesz ją wyjaśnić?
M.S.: „Muzeum życia” ma za zadanie zwrócić uwagę na to, co się dzieje dziś w archeologii i jednocześnie na świecie. Prowadzone są obecnie np. badania dotyczące komórek rakowych odkrytych w mumiach – dlaczego o tym się nie mówi w muzeach archeologicznych? Dlaczego nie mówimy o archeologii chorób, migracji czy innych tematach, które są uniwersalnie ważne? Chodzi mi o poruszanie wątków, które zwiedzającego i zwiedzającą odnoszą do współczesności. Nawet współczesna filozofia sięga po poetykę archeologii, np. Timothy Morton odnosi się do diety paleo.
J.S: Tak, słyszałam o diecie paleo, według której mamy jeść taki pokarm jak neandertalczycy i która ma przywracać zdrowie.
M.S.: Morton sięga po metaforykę archeologii i pisze, że nawet neandertalczycy piekli chleb. Graham Harman też nawiązuje współpracę z archeologami, jest między nimi dialog. Widać pewien przepływ inspiracji i działanie archeologicznej wyobraźni. Tymczasem w muzeach nie nie sposób jej znaleźć.
J.S.: Chociaż pamiętam, że jak odwiedziłam Adama Tyszkiewicza w Muzeum Historii Medycyny Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, to Adam pokazywał na wystawie mumię, ale też teatry anatomiczne. Pamiętam, że jego wystawa zrobiła na mnie duże wrażenie, bo była na przecięciu historii medycyny, archeologii i teatru w medycynie.
M.S.: Dokładnie o to chodzi.
J.S: A co sądzisz o muzeach zakładanych w miejscach stanowiska archeologicznego, site-specific? Mam na myśli takie muzea, które pokazują odkryte mozaiki w miejscu, w konkretnym miejscu, w tym pierwotnym.
M.S.: To zależy od narracji. W 2019 roku byłam we Francji oglądać jaskinię Lascaux. Widziałam centrum interpretacji malowideł naskalnych.
J.S: O Lascaux mam wiedzę tylko z książek André Leroi-Gourhan (śmiech).
M.S: (śmiech). We Francji są Lascaux I, II, III i IV i właśnie w Lascaux IV jest pokazane całe środowisko, w którym żył człowiek, jest to dobrze przemyślany obraz ukazujący współ-życie ludzkich i nieludzkich zwierząt. Wybrzmiewa w tym, że człowiek jest jednym z wielu gatunków, to przełamuje antropocentryzm, który nas wprowadził w antropocen. Cała narracja ułożona pod to zwiedzanie gruntuje przekonanie o tym, jak przeszłość jest ważna dla teraźniejszości.
J.S.: bardzo dziękuję za rozmowę. Na koniec jeszcze zdradź czy już zgromadziłaś książki na wakacje albo jakie masz plany czytelnicze.
M.S.: Tak, już zrobiłam zakupy w sklepie Karakteru. Kupiłam Pamiętniki Hadriana i jestem bardzo ciekawa. Hadrian był moim ulubionym cesarzem, jak studiowałam archeologię i już troszeczkę je zaczęłam czytać, bo nie mogłam się doczekać. Mam jeszcze w planach lekturę książek Rebekki Solnit. Kupiłam też Kobiety, rasa, klasa Angeli Y. Davis. To są pierwsze i na pewno nie jedyne plany, które mam.
J.S.: Dziękuję.
M.S.: Dziękuję.
Dr Monika Stobiecka – archeolożka, historyczka sztuki, adiunktka na Wydziale Artes Liberales UW, członiki Akademii Młodych Uczonych PAN.
Stypendystka Fundacji z Brzezia Lanckorońskich (2016), Fundacji Kościuszkowskiej (2018), Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (2019). Laureatka konkursów im. Jana Józefa Lipskiego (2015) i im. ks. prof. Szczęsnego Dettloffa (2019). Finalistka konkursu nagród naukowych tygodnika „Polityka” (2020). Laureatka nagrody im. Anny Zeidler-Janiszewskiej za najlepszy debiut książkowy przyznawanej przez Komitet Nauk o Kulturze PAN (2021).
Wygłaszała wykłady gościnne w Stanford Archaeology Center (2018), Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk w Warszawie (2020) czy Archaeology Centre na University of Toronto (2020).
Interesuje się studiami muzealnymi, krytycznymi studiami nad dziedzictwem, teorią i metodologią archeologii.