Podróż archiwalna śladami Jeana Fabre’a

Historyka Piotra Skowrońskiego pytamy o szczegóły pracy nad redakcją naukową biografii Stanisława Augusta Poniatowskiego Jeana Fabre’a. Fot. Aneta Czarnecka.

Praktyki Czytania: Na początek chciałybyśmy zapytać o samą książkę Jeana Fabre’a. Dlaczego jest tak wyjątkowa i co ją wyróżnia spośród innych biografii Stanisława Augusta?

Piotr Skowroński: Główny bohater książki, a więc Stanisław August jest postacią wielowymiarową. Jako przywódca państwa swoją działalnością obejmował wiele aspektów życia społecznego, politycznego i kulturalnego, a jako człowiek Oświecenia – a także za sprawą swoich naturalnych przymiotów – był żywotnie zainteresowany otaczającym go światem i rozpalony ogromnym zapałem reformatorskim. W konsekwencji każdy biograf próbujący opisać życie ostatniego króla Polski ma ogromną paletę źródeł historycznych i widocznych do dzisiaj skutków działań Stanisława Augusta, które może w swojej pracy spożytkować. Dwie najważniejsze pozycje powstałe na gruncie polskim to popularnonaukowa, ale mocno oparta na badaniach źródłowych, książka Emanuela Rostworowskiego Ostatni król Rzeczypospolitej. Geneza i upadek Konstytucji 3 maja oraz naukowa praca Jerzego Michalskiego, Stanisław August Poniatowski. Ta ostatnia powstała na gruncie biogramu przygotowywanego do Polskiego Słownika Biograficznego, a zatem musiała charakteryzować się zwięzłością i mocną zagęszczeniem narracji, a także specyfiką sztywnych norm redakcyjnych słownika.

Biografia Fabre’a z kolei jest dziełem obszernym (wydanie francuskie liczy ok. 750 stron, polskie zostało podzielone na dwa tomy – łącznie ok. 1100 stron). Jest to też praca francuskiego erudyty, znającego doskonale świat francuskiego i polskiego Oświecenia, przez który przeprowadza nas w sposób niesłychanie ciekawy, pokazując wątki łączące Rzeczpospolitą XVIII w. z Zachodem, a Zachód ze Wschodem.

A opowiedz jeszcze kim był Jean Fabre?

Jean Fabre (1904–1975) przybył do Warszawy w 1929 r. i przez dziesięć lat, do wybuchu II wojny światowej, był pracownikiem i wykładowcą Instytutu Francuskiego w Warszawie. Wtedy też rozpoczął swoją żmudną pracę archiwalną nad spuścizną Stanisława Augusta i innych przedstawicieli polskiego Oświecenia. Ewakuacja z Warszawy podczas kampanii wrześniowej spowodowała utratę części materiałów. Fabre dokończył swoją książkę już po wojnie. Ukazała się ona drukiem w 1952 r. Od tego czasu wszyscy badacze (polscy i zagraniczni) zajmujący się czasami stanisławowskimi musieli z tej ważnej pracy korzystać. Wielu z nich przyznawało mi się jednak, że wielokrotnie złożone i naszpikowane odniesieniami do kultury zdania Fabre’a zniechęcały ich do lektury francuskiej wersji tej książki od deski do deski.

Z „Fabre’a” korzystano jak z encyklopedii, wyłapując za pomocą indeksu osobowego fragmenty, które były historykom akurat potrzebne do pracy. Takie encyklopedyczne korzystanie było możliwe ze względu na formę książki i warsztat badawczy Fabre’a. Ta książka nie jest jednym portretem Stanisława Augusta, ale jego wieloma wizerunkami wytworzonymi na podstawie relacji ostatniego króla z przedstawicielami „Rzeczypospolitej literackiej”. Fabre opracowywał kolejno różne zbiory korespondencji króla i pokazywał jak poprzez kontakt z danym naukowcem, artystą, wojskowym czy zwykłym awanturnikiem. Stanisław August dążył do wydźwignięcia swojego kraju z kryzysu, w jakim w II połowie XVIII w. Rzeczpospolita się znajdowała.

Podkreślmy, że jest to książka napisana przez Francuza. Podchodzi on zatem do swojego bohatera bez uprzedzeń, które są w narodzie polskim wdrukowane od XIX w., czy nawet od czasów panowania Stanisława Augusta. Łatwiej mu było zatem spojrzeć na cały ten okres ze świeżością niedostępną Polakom, podobnie jak Michałowi Zadarze, który wystawiając klasykę polskiej literatury, wolny jest od klisz i schematów, które zdobywamy podczas naszej edukacji.

Jak przebiegała redakcja naukowa książki?

Zanim doszło do redakcji, książkę należało przetłumaczyć. Łazienki Królewskie – wydawca książki – podjęło współpracę z Janem Marią Kłoczowskim, kapitalnym tłumaczem, ze świetnym wyczuciem językowym, posiadającym głęboką znajomość kultury i historii. Skoro tłumaczenie było świetne to już duża część pracy redaktorskiej mi odpadła. Stwierdziliśmy więc, w czerwcu 2017 r., że w kilka miesięcy powinienem zapanować nad tym tekstem. Może wytłumaczyć jakieś sformułowanie niejasne dla polskiego czytelnika, może skomentować jakiś fragment, który przez te siedemdziesiąt lat od pierwszego wydania francuskiego mocno się zdezaktualizował. Jednak im głębiej wchodziłem w tę treść, tym dokładniej rozumiałem, że nie na tym polegać będzie moja praca…

Autor, jak już to sobie powiedzieliśmy, pisał książkę na podstawie notatek ewakuowanych po wybuchu II wojny, a zatem nie mógł dokonać powtórnej weryfikacji swoich notatek ze znajdującym się w Polsce – w Warszawie i Krakowie materiałem źródłowym – czego w „normalnych warunkach” dokonuje każdy historyk na etapie przygotowania swojej książki do druku.

W efekcie moja praca skupiała się na podróży archiwalnej śladami Fabre’a i doprowadzenie tej książki do takiej formy, jaką życzyłby sobie zobaczyć autor. Przy okazji dostosowałem aparat badawczy, czyli przede wszystkim przypisy, do polskich standardów. W wersji francuskiej przypisy potraktowane były skrótowo i umieszczone na końcu książki, teraz dostały one formę przypisów dolnych. Przeprowadzając te kwerendę, udało się poprawić wiele literówek – czy też „cyfrówek” – w sygnaturach, numerach stron i datach listów. Nigdy nie miałem w ręku rękopiśmiennej notatki Fabre’a, ale najwyraźniej pisał dość podobne „3” i „8”, „4” i „7”, „5” i 9”, które skutkowały licznymi nieścisłościami we francuskiej wersji książki. Będę podkreślał, że ciężko o te błędy oskarżać Fabre’a. Winna temu jest XX-wieczna historia naszej części świata.

Fot. Aneta Czarencka

Czy była to męcząca praca? Co było w niej ciekawego?

Męcząca – bywała. Przy tak gigantycznej książce poszukiwanie źródeł wykorzystanych w każdym z przypisów stanowiło niekiedy trudne wyzwanie. W przypadku źle podanej strony musiałem przewertować cały poszyt królewskiej korespondencji, szukając odpowiedniego listu. W przypadku błędnej sygnatury należało czytać katalogi biblioteczne i typować jednostki, w których była szansa na znalezienie cytowanego źródła. Była to więc robota detektywistyczna. I chociaż zaliczyłem przy tej pracy niejedno załamanie, to przynosiła ona dużo satysfakcji, a ja miałem okazję poznać wiele nieznanych mi wcześniej źródeł z epoki, którą – podobnie jak Fabre – ukochałem. Szczególnie ciekawe były wizyty w zagranicznych archiwach, bo śladami autora podróżowałem też do Paryża i Berlina.

Szczególną radość sprawiały zagadki, którym poświęcałem dużo czasu, długo o nich myślałem, aż wreszcie przychodziło olśnienie. Jako przykład mogę podać fragment o Ignacym Krasickim, który jakoby w pewnym momencie swojego życia zaszył się w samotni: „dans son ermitage de Hollande”. I nad tą zagadkową „Holandią”, w której Krasicki się nie zaszywał, musiałem dużo pogłówkować. Jako biskup warmiński spędzał dużo czasu w swojej diecezji i jestem już prawie pewny, że mowa była o mieście znanym jako Holąd Pruski / Preussische Holland, który my znamy jako Pasłęk. Takie łamigłówki sprawiają mi dużo radości – historykowi dużo do szczęścia nie potrzeba.


Piotr Skowroński – absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, współpracownik Instytutu Historycznego Polskiej Akademii Nauk, historyk pracujący w Muzeum Łazienki Królewskie. Jego zainteresowania badawcze to historia polityczna Rzeczypospolitej w 2. połowie XVIII w. Redaktor naukowy publikacji Stanisław August Poniatowski i Europa wieku świateł Jeana Fabre’a (Warszawa 2022) Królewskie diagnozy. Pisma polityczne Stanisława Augusta (Warszawa 2019) oraz współredaktor Zmierzch i świt. Stanisław August i Rzeczpospolita 1764–1795 (Warszawa 2015), publikował m.in. w „Kwartalniku Historycznym” i „Pamiętniku Teatralnym”.